Jak sięgnę pamięcią pragnienie podróżowania towarzyszyło mi zawsze. Zaszczepili to we mnie rodzice. Ponieważ wychowywałem się w komunistycznej Polsce możliwość podróżowania była ograniczona. Czyli tylko Polska. Tak! Tak! To był okres kiedy hasło "Teraz Polska" na prawdę funkcjonowało!
Aby wyjechać za granicę trzeba było się trochę nakombinować. Oczywiście pozostawały kraje tzw "Demoludów" i tego trochę też mi się udało zwiedzić.
Jednak mnie Ciągnęło dalej! Za żelazną kurtynę.
Pierwszy raz udało mi się wyjechać tam 1984roku. Do Niemiec Zachodnich czyli RFN. Wrażenie było niesamowite!!! Półki pełne, sklepy pełne, wszystkiego pod dostatkiem... A wujek opowiadał o morskich podróżach... Wyjechałem tam razem z moimi dziadkami. Możliwości turystyczne były ograniczone! Ze zrozumiałych powodów.
Tak! Zasadniczo różniło się to od moich wyjazdów z rodzicami po Polsce, którzy chcieli mi jak najwiecej pokazać i od małego ciągali mnie wszędzie.
Panowało kilka nie pisanych zasad:
- każdy wyjazd był w nowe miejsce, a najlepiej kilka na raz
- i przy okazji wycieczki fakultatywne.
Jechaliśmy na wczasy pracownicze, do sanatorium, pod namiot, z przyczepą kempingową ciągniętą przez malucha (fiat 126p -wyrób samochodopodobny), do hotelu... Krótko mówiąc wszędzie!
Wyjazd do Gdańska na wczasy nad morzem nie obył się bez np zatrzymaniem na kilka godzin pod Grunwaldem. Na miejscu trzeba było zwiedzić co się da i gdzie się da dotrzeć, to dotrzeć. Na nic były moje protesty że che na plażę - przecież tam możemy iść co drugi dzień. W repertuarze można było znaleźć: organy oliwskie, starówkę gdańską, jakiś skansen... itd. A w drodze powrotnej kilka dni pod namiotem na mazurach i rundka po okolicy.
Północ, południe, wschód zachód... wszędzie trzeba było zajrzeć!
Mało... ?
Jak już nie było co zwiedzać, a koczowaliśmy u rodzinki gdy miałem już kilkkanaście lat - koniec podstawówki... to atrakcje można było wykombinować na miejscu... Zbieramy pomidory by wujkowi pomóc... i ok? nie no może dla rodziców ok! we mnie już tak wzbudzili żądze przygód, że mogli iść spać a ja myk o 5:00 rano z wujkiem na skup pomidorów, rozklekotanym ciągnikiem z 1936 roku, z luzami na kierownicy, że dwa kółka trzeba było zrobić by to drgnęło... Dobrze, że nie wylądowałem w rowie z dwoma przyczepami pomidorów:)))
Tak jest zwiedziłem Polskę wzdłuż i w szerz do końca podstawówki, a jak coś opuściłem to dobiłem w liceum.
Cały czas jednak nie mogłem sobie odpuścić i kombinowania jak by tu wyjechać dalej za granice... gdziekolwiek...
Wyszedłem z założenia, ze skoro moich rodziców nie stać na wyjazdy na zachód to podejmę wszelkie próby by samodzielnie uzyskać możliwość wyrwania się choć na 5 minut...
Już w podstawówce! Tak! Tak! W 5 klasie szkoły podstawowej znalazłem furtkę, która mogła mnie zaprowadzić na sponsorowany wyjazd za granice Polski.
Powtórzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W 5 klasie szkoły podstawowej!!!
Zapisałem się do zespołu tanecznego Varsovia, zwanego mini Mazowszem. Poza tym prowadzonego przez tych samych choreografów. 3 lata, 2 miesiące chodziłem ćwiczyłem, tańczyłem, pociłem się i z przyczyn nie zależnych musiałem zrezygnować w 8 klasie...
NIE PODDAŁEM SIĘ!!!
Zaraz na początku LO zająłem się młodzieżową polityką. Drukowaliśmy gazetki szkolne, kolportowaliśmy "Mazowszankę", "Wydarzenia" itp. Zacząłem rozglądać się za różnymi organizacjami, wstąpiłem do NUMSu (Niezależna Unia Młodzieży Szkolnej) potem do MKSu (Międzyszkolny Komitet Solidarności) potem Polska Rada Młodzieży... STOP, STOP, STOP... to nie ten temat...
ALE!!!
Działając w MKSie obserwowałem jak co chwile ktoś dostawał stypendium ale... z angielskim, albo z francuskim, znowu z angielskim...
Prowadziłem największe szkolne koło, prowadziłem spotkania satelitarne z Mińsku Maz. wybrano mnie na przewodniczącego koła i wkrótce po tym do prezydium organizacji.
Ponieważ miałem 17 nie mogłem pełnić żadnej specjalnej funkcji. Chociaż były takie zapędy na moja osobę...
Tak, tak 17 lat... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I stał się CUD!!!
Wytrwałość, zapał, entuzjazm, nieugiętość, bezkompromisowość...
Chcecie CUDu... ???
Zostałem wytypowany do wyjazdy na stypendium językowe do Niemiec dla Animatorów Pracy z Młodzieżą!!! No dobrze! Zapytacie: ale gdzie tu CUD?
Z organizacji było wytypowane 2 osoby z językiem niemieckim na egzamin do URMu.
Zniknąłem na miesiąc! Spełniło się moje marzenie!!!
Pierwszą rzeczą którą zrobiliśmy po dojechaniu do Kolonni to w jakiś bezwiedny sposób kilkoro z nas poszło na kawałek porannej mszy do kościoła... Podziękować za dotarcie...
... i tak zaczęły się podróże po świecie...
Myślicie że to był pierwszy i ostatni wyjazd, za który nie musiałem płacić... ?
Oj!!! Nie!!!
Ale o tym w innych wpisach...
Wyszedłem z założenia, ze skoro moich rodziców nie stać na wyjazdy na zachód to podejmę wszelkie próby by samodzielnie uzyskać możliwość wyrwania się choć na 5 minut...
Już w podstawówce! Tak! Tak! W 5 klasie szkoły podstawowej znalazłem furtkę, która mogła mnie zaprowadzić na sponsorowany wyjazd za granice Polski.
Powtórzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W 5 klasie szkoły podstawowej!!!
Zapisałem się do zespołu tanecznego Varsovia, zwanego mini Mazowszem. Poza tym prowadzonego przez tych samych choreografów. 3 lata, 2 miesiące chodziłem ćwiczyłem, tańczyłem, pociłem się i z przyczyn nie zależnych musiałem zrezygnować w 8 klasie...
NIE PODDAŁEM SIĘ!!!
Zaraz na początku LO zająłem się młodzieżową polityką. Drukowaliśmy gazetki szkolne, kolportowaliśmy "Mazowszankę", "Wydarzenia" itp. Zacząłem rozglądać się za różnymi organizacjami, wstąpiłem do NUMSu (Niezależna Unia Młodzieży Szkolnej) potem do MKSu (Międzyszkolny Komitet Solidarności) potem Polska Rada Młodzieży... STOP, STOP, STOP... to nie ten temat...
ALE!!!
Działając w MKSie obserwowałem jak co chwile ktoś dostawał stypendium ale... z angielskim, albo z francuskim, znowu z angielskim...
Prowadziłem największe szkolne koło, prowadziłem spotkania satelitarne z Mińsku Maz. wybrano mnie na przewodniczącego koła i wkrótce po tym do prezydium organizacji.
Ponieważ miałem 17 nie mogłem pełnić żadnej specjalnej funkcji. Chociaż były takie zapędy na moja osobę...
Tak, tak 17 lat... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I stał się CUD!!!
Wytrwałość, zapał, entuzjazm, nieugiętość, bezkompromisowość...
Chcecie CUDu... ???
Zostałem wytypowany do wyjazdy na stypendium językowe do Niemiec dla Animatorów Pracy z Młodzieżą!!! No dobrze! Zapytacie: ale gdzie tu CUD?
Z organizacji było wytypowane 2 osoby z językiem niemieckim na egzamin do URMu.
- CUD był taki, że kolega, który znał angielski znacznie lepiej nie dojechał!!!!!!!!!!!!! I AUTOMATYCZNIE SIĘ ZAKWALIFIKOWAŁEM!!!
- CUD to taki, o którym dowiedziałem się na miejscu w Kolonii. Szkoła do której chodziłem EUROCENTRUM była tylko dla osób pełnoletnich!!! A ja miałem tylko 17 lat!!!
Zniknąłem na miesiąc! Spełniło się moje marzenie!!!
Pierwszą rzeczą którą zrobiliśmy po dojechaniu do Kolonni to w jakiś bezwiedny sposób kilkoro z nas poszło na kawałek porannej mszy do kościoła... Podziękować za dotarcie...
Boże dzięki Ci!!!
... i tak zaczęły się podróże po świecie...
Myślicie że to był pierwszy i ostatni wyjazd, za który nie musiałem płacić... ?
Oj!!! Nie!!!
Ale o tym w innych wpisach...
ODWAŻCIE SIĘ MARZYĆ!!!
BĄDŹCIE WYTRWALI!!!
I ZAPŁAĆCIE CENĘ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz